Z życia kobiety dojrzałej.

Trudne czasy. Trudne ale przecież jesteśmy. Żyjemy. Mamy swoje małe światy.

Więc może spodoba sie Wam, a może zainspiruje choć trochę te kilka historii z życia kobiety dojrzałej.

A może odnajdziecie w nich siebie?

DZIEŃ POD DNIU – z życia kobiety dojrzałej.

Mam miliony myśli. Głównie nie poukładanych. A może właśnie poukładanych.

W mozaikę czasem kolorową, a czasem szaro – burą.

Wiecznie szukam miejsca dla siebie. Czy to jest normalne? Czy inne kobiety też tak mają?

Właściwie jeszcze do niedawna żyłam jakby w innym świecie.

Bez planów, bez marzeń.

Z dnia na dzień, robiąc to co sprawiało mi przyjemność, ale jednocześnie jakoś tak….bez planu na przyszłość. Tak, właśnie bez planu na przyszłość. Spontanicznie? A może po prostu głupio?

Drogo za to zapłaciłam.

Pewnego dnia zostałam sama. Na gruzach dotychczasowego życia, domu, pracy…

Miałam nawet jakiś plan zbudowania sobie nowej, dobrej rzeczywistości. Nowego życia.

I właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że właściwie nigdy nie dopuszczałam do siebie myśli o tym czego tak naprawdę chciałabym w życiu. Starałam się /być dobrą matka, żoną, koleżanką./

Cieszyć się chwilą i…nie myślałam o przyszłości, o sobie.

Prowadzenie własnej firmy sprawiało mi przyjemność. Ale w tym wszystkim nie było jakby to powiedzieć, myśli przewodniej.

To wszystko działo się spontanicznie.

A potem wszystko runęło i trzeba było zacząć planować, myśleć od nowa.

I prawdę mówiąc dopiero od tej chwili zaczęłam myśleć świadomie. Może nie tak, nie to żebym wcześniej nie myślała świadomie. Raczej żyłam z dnia na dzień, blokując w sobie starannie swoje własne potrzeby. Można by powiedzieć zablokowałam się na siebie samą.

I nagle…Tak, ja „rycząca czterdziestka” zaczęłam myśleć o sobie jak o człowieku :wrażliwym, delikatnym, mającym swoje marzenia i potrzeby. Zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem i swoją przyszłością. Może nad sobą po prostu?

Pamiętam taki dzień kiedy na organizowanym przeze mnie szkoleniu  psycholog zadała grupie następujące zadanie.

–  Weź kartkę papieru i napisz w punktach – wolno mi…

Boże, siedziałam nad pusta kartką i…było mi głupio. Wszystkie dziewczyny pisały.

Jedne mniej drugie więcej ale pisały. A ja, miałam pustkę w głowie.

Nigdy w życiu nie zastanawiałam się nad tym co mi wolno.

I to był przełom. Zaczęłam myśleć. Boże jak to brzmi! Zaczęłam myśleć…

O sobie, swojej przyszłości, swoich pragnieniach. Lawina! Lawina myśli i uczuć…i .nagle pojawiła się nadzieja, że oto właśnie teraz przyszedł czas na świadome życie. Teraz tylko ode mnie zależy jak życie potoczy się dalej.

Wielka odpowiedzialność? Tak, ale i nadzieja, że to ja będę wyznaczać kierunki.

Nie wiedziałam jeszcze wtedy jakie to trudne.

Ale trudne nie znaczy niemożliwe. W końcu nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Tylko czy dam radę ?

 

————————————————–

 

Wszystko się sprzysięgło. Oczywiście przeciwko mnie. No, może nie wszystko.

Może tylko trochę. Jakieś TROCHĘ.

Na razie „wszyscy na mnie liczą”.

  • trzymaj się, jesteś nam potrzebna – mówi mama
  • bez Ciebie nie dałabym sobie rady – tym razem Julka
  • pomóż! – niby bez słów ale jednak – Kuba

Jasny gwint. Pogotowie ratunkowe, piorunochron czy co tam jeszcze.

NIE MOGĘ, NIE UMIEM! NIE JESTEM HARCERKĄ!

A co gorsze / ważniejsze / wcale nie chcę być!!!

Od pięciu lat walczę. A miało być tak pięknie. Najpierw rozwód, potem nowe życie.

I nawet nieźle się zapowiadało. Tyle, że rynek się zapadł a wraz z nim moja firma, przyjaźń  i całe dotychczasowe życie.

Przyjaciele, a może raczej znajomi też jakby trochę przycichli.

Swoją drogą nie przypuszczałam, że „przyjaźń” może być tak krucha.

Widać kiepska to była przyjaźń. Ale to zrozumiałam dopiero później.

 

Ale teraz zaczynam  n o w e   ż y c i e.

Moje oczywiście.

Julka twierdzi, że sobie poradzę.

  • Mamo, dasz radę. Jesteś dobra, pamiętasz ile imprez zrobiłyście?

Pewnie, że pamiętam córko. Tylko wtedy byłam młodsza, albo sił miałam więcej, albo zapału.

A teraz zwyczajnie nie mam tzw. pary do działania.

Skrzydła mi opadły i jakoś nie umiem ich rozwinąć. Teraz nie umiem, a może zwyczajnie nie mam siły?

Mądrzy lekarze w krajach lepiej niż nasz rozwiniętych już dawno odkryli a co więcej zdiagnozowali  tzw. zespół wypalenia zawodowego. A może życiowego?

No właśnie, a u nas zero zrozumienia dla jednostek zmęczonych codziennością i nadludzkimi wymaganiami szefów. A może zwyczajnie, przeciwnościami losu.

Tak więc liczę na to, że to tylko chwilowe „zmęczenie materiału”.

 

Właśnie postanowiłam się nie dać. Dosłownie i w przenośni.

  • zobacz jak Ty wyglądasz! Zainwestuj w siebie!
  • W biznesie trzeba dobrze się prezentować a potem do działania!

Ok. zainwestuję. Oby się zwróciło!!!

Na początek odwiedziłam solarium. Świetne! Nigdy nie przypuszczałam, że to może być takie fajne.

Raniutko, przed pracą, 7 minut w ciepełku i od razu człowiek lepiej wygląda.

Potem zakupy. Nowa praca zobowiązuje. Nigdy nie przypuszczałam, że połączenie wygody i elegancji a przy tym jeszcze wytrzymałości w odniesieniu do butów jest tak trudne, żeby nie powiedzieć niemożliwe.

Schodziłam chyba pół miasta a z pewnością większość tzw. Centrów Handlowych.

NIE MA. Po prostu nierealne.

Albo wygodne i nie eleganckie. Albo eleganckie ale nie trwałe. Albo wszystko na raz.

Kaszana jak mówią moje dzieci.

/A jak się jest menagerem bardzo eleganckiej restauracji to zobowiązuje.

No bo właśnie jestem. Menagerem. /

Nieźle. To moje nowe wyzwanie.

Zmieniam zawód, zmieniam stare nawyki. Odnawiam stare przyjaźnie.

 

Zadzwoniła Baśka

Boże, ile lat się nie widziałyśmy!

-Basiu, co u Ciebie? Co robisz? Gdzie mieszkasz?

-wiesz, mam dom w Nieporęcie, pracuję. A co u Ciebie?

  • no widzisz różnie, szczerze mówiąc cieszę się, że się odezwałaś, trochę mi brakuje takich rozmów jak kiedyś. Pamiętasz?
  • Pewnie, ile to godzin przegadanych, musimy to nadrobić, wpadnij do mnie.

Pokażę Ci dom, posiedzimy pogadamy. Może coś wymyślimy razem.

Pewnie, że wpadnę. Sama jestem ciekawa tego domu i całej Baśki w ogóle.

Nie powiem, że trochę mnie zazdrość zżera za ten dom itp. Ale może nie słusznie.

Pojadę.

 

W niedzielę jadę do Nieporętu. Umówiłam się z Baśką. A niech tam!

 

CDN..

 

 

1 komentarz

  • Joanna 22/02/2022 at 3:30 pm Reply

    Wygodne, eleganckie i trwałe buty można kupić. Ale nie w „centrach handlowych”. Ja kupowałam swoje w małych, niepozornych sklepikach, z napisem „polskie buty”. Arka – robi (robiła -dawno już nie kupowałam, ze 2 lata) super buty. Również wysokie. Gorąco polecam.
    Doskonały blog. Pozdrawiam serdecznie Joanna
    ps. Też mam znajomą Basię. Kupiła dom w okolicy o jakiej ja marzyłam. Super dom, fajnie nam się rozmawiało.

Skomentuj