Odwaga? Nie zawsze byłam taka.

Zostałam dzisiaj wywołana do odpowiedzi. A raczej do wypowiedzi 😉 Przyjaciółka moja, nota bene też aktywna blogerka 50 plus zapytana czy czytała mój ostatni wpis zareagowała gwałtownie – czytałam, tylko, że ledwo się rozpędziłam a tu już koniec! Liczyłam na cd opowiadania. Że coś o sobie napiszesz, a tu koniec! O co chodzi?

No tak. Racja. A pamiętacie taki film pt. Czarne chmury”? Główny bohater skacze ze skały i… pyk. koniec odcinka. Tak mniej więcej w połowie lotu 🙂 🙂

No ok, to nie ma być serial a ja nie jestem bohaterem skaczącym ze skały. Więc należy Wam się ciąg dalszy.

Zacznę od tego, że nie zawsze byłam taka odważna. I nie zawsze taka otwarta. Na ludzi i na sytuacje. Zawsze za to chciałam taka być. Ale brakowało mi odwagi właśnie i przede wszystkim wiary. Wiary w siebie i akceptacji siebie. Zazdrościłam innym kobietom, dziewczynom otwartości, umiejętności fajnego ubierania się. O poważniejszych sprawach już nie wspomnę. To nieustające porównywanie się z innymi tylko nakręcało spiralę braku wiary w siebie i ciągłego dołowania się. Czy uwierzycie, że mając przez kilka lat własną firmę wydawało mi się, że wszystkie imprezy, pokazy mody i inne eventy robiły się same! Tak same! Bez mojego udziału! Taką miałam wiarę w swoje umiejętności. Potem przyszedł taki moment, który dla każdej kobiety jest trudny. Rozwód. Miałam wtedy dokładnie 40 lat. Sprawa rozwodowa była tydzień przed moimi 40 tymi urodzinami. Ha! Wtedy myślałam, że już wszystko co dobre jest za mną. Praca, kariera no i faceci.

Bo kto zechce starą, czterdziestoletnią kobietę (!) ? Wiele lat dochodziłam do siebie. Szukałam swojej drogi. Szukałam potwierdzenia, że mogę, że jestem coś warta, że jeszcze nie wszystko skończone. W miedzy czasie zaliczyłam upadek firmy, potem bankructwo. komornika itp…Ech, sporo tego. I w momencie, w którym pomyślałam sobie, że może teraz jest czas na wybranie swojej drogi. Że może teraz własnie mogłabym opowiedzieć komuś swoją historię. Nie po to, żeby się wypłakać, tylko po to, aby przekonać siebie, ale też dać motywacje innym kobietom, że życie nie kończy się w chwili, w której masz kłopoty. Jesteś na zakręcie. Że z każdej sytuacji jest wyjście. I że prawdziwa siła jest w nas. Wtedy własnie zdradziłam bliskiej mi osobie, że chciałabym pracować z kobietami. Chciałabym motywować je do działania dając przykład swoim życiem. I wiecie co usłyszałam? – chcesz motywować kobiety sama mając TAKIE problemy? Długi, komornika, brak pracy….A czy to właśnie nie jest prawdziwa do bólu wiarygodność???

Bo łatwo jest dawać przykłady ” z zewnątrz”. Pokazywać odważne i piękne kobiety, o których natychmiast mówimy – co ona może wiedzieć o życiu, z taką kasą, takim stanowiskiem, takimi koneksjami. Jej to jest łatwo a ja?

Właśnie. A ja? Ja żyje tu i teraz. Nie mam bogatego męża i stałej dobrej posadki. Mam za to wiarę i siłę. Mam szacunek do siebie i życzliwość do świata. Właśnie zaczynam wychodzić na prostą.  I niespełna kilka tygodni temu odważyłam się pomalować włosy na niebiesko.

Nawet nie wyobrażacie sobie ile mi to sprawia radości, jak słyszę komentarze – mamo zobacz ta pani ma niebieskie włosy 🙂

CDN…

 

 

Brak komentarzy

Skomentuj